Swoją drogą,pomimo biedy ,1963 rok ,jakie gustowne są stroje w tym filmie i nie mam na myśli Mazowsza.A dzisiaj?Zapierdziałe dresy,skarpetki stopki,bluzy z murzynowa zwane kangurkami,i przepocone adidaski ze "skóry poliestra chińskiego".Łezka się w oku kręci.
Najbardziej ta różnica rzuca sie w oczy u mężczyzn. Moj dziadek na co dzień nosił koszule i krawat, nawet po domu. Teraz Janusz do opery przychodzi w szeleszczacym dresie...
Przypadkiem trafiłem na odcinki "Pierwsza miłość" w którym Hubert Urbański /jakby w Polsce aktorów nie było/ grał takiego naciągacza,byłego ministranta parafii bodaj w Wadlewie.Miał tatuaże na palcach u rąk.Dobra ale to tylko film.Zatkało mnie gdy też przypadkiem włączyłem "Milionerów".To były jego prywatne tatuaże.To o czym my tu mówimy?Garnitur,krawat czy zapierdziały dres można ubrać i zdjęć.Tatuaży już prawie nie da się usunąć .Po prostu Polacy,bo inne narody mnie nie interesują,chamieją na potęgę.Prywatne studia za pieniążki dla matołów,dziary,Zenek albo Sławomir przy piwsku i kiełbasie z "biedry" z grilla.Ubranie świadczy o szacunku,dla orkiestry,śpiewaków,czy aktorów.Na urodziny kogoś kogo szanuję,nie idę w zapierdziałym dresie.I to nie dlatego,że w takiego nie posiadam.Po własnym domu też nie chodzę w slipach i siatkowym podkoszulku.A nie jestem "celebrytą z pierwszych stron gazet".Troszkę kultury, także przejawiającej się w ubraniu, jeszcze nikomu nie zaszkodziło.Z tym,że z buraka trudno jest zrobić eleganta,bo on "wie lepiej".Pozdrawiam.